piątek, 23 grudnia 2011

It's Christmas Time

Życzę Wam wszystkim spokojnych, radosnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia!
Mam nadzieję, że w waszych domach panuje już szalona świąteczna atmosfera! Choinka już ubrana, prezenty popakowane, a w kuchni pachnie świątecznymi wypiekami. 






Wesołych Świąt życzę Wam ja i Szary Kot

środa, 7 grudnia 2011

Płyny do demakijażu oczu

Zacznę może od tego, że nie kupiłam specjalnie wszystkich tych produktów, żeby je sobie porównać, tak dla hobby. Jakoś tak się złożyło, że zebrałam ich tyle z różnych źródeł i postanowiłam napisać o nich parę słów. Wspaniała okazja, żeby sprawdzić i wypróbować, który jest najlepszy i który warto zakupić ponownie.


VICHY PURETE THERMALE, Płyn micelarny do demakijażu oczu i wrażliwej skóry twarzy

 
Przeznaczony do skóry wrażliwej, zawiera wodę termalną z vichy. Produkt 3 w 1.
1: Oczyszcza skórę twarzy 
2: Usuwa makijaż oczu
3: Łagodzi skórę

Moim zdaniem produkt jest wspaniały! Delikatny – idealnie się nadaje do demakijażu oczu. Bardzo subtelny zapach, co uważam  za bardzo dużą zaletę kosmetyku, szczególne takiego, który jest przeznaczony do wrażliwej okolicy oczu. Idealnie usuwa makijaż. Przeznaczony również dla osób noszących szkła kontaktowe. Jego cena jest dość wysoka, w granicach 30-40zł za 200ml. Mnie udało się go nabyć w niższej cenie podczas promocji w SuperPharm. Dlatego skusiłam się na jego kupno. Przy najbliższej okazji zakupię go ponownie.
Yves Rocher, łagodny płyn do demakijażu z rumiankiem


Cena to 19.90 zł za 125 ml. Ogólnie produkt działa bardzo dobrze. Z łatwością usuwa makijaż. Wspaniale radzi sobie z eyelinerami i tuszami do rzęs. Jest delikatny, zawiera 10 % wyciągu z rumianku (właściwości łagodzące i kojące). Na opakowaniu pisze, że nie pozostawia tłustych śladów. Jak dla mnie, w porównaniu z innymi płynami, ten jest właśnie najbardziej tłusty, nie jest to jednak bardzo rażące. Jedyne czego nie potrafię znieść, to zapach tego produktu. Nie umiem nawet opisać, jak on pachnie, ale myślę, że to sprawka tego rumianku.  
Cils, płyn do demakijażu oczu


Przyznam się, że nigdy nie słyszałam o tym produkcie wcześniej. Dostałam go jako prezent przy zakupie tuszu do rzęs z Maybelline (buteleczka płynu 125 ml). Muszę przyznać, że uwielbiam jego zapach. Pachnie, jak jakiś produkt dla niemowląt. Łagodny, nie piecze i nie szczypie w oczy, ale dość słabo radzi sobie z makijażem, trzeba się trochę pomęczyć. Ogólnie: daje radę. Nie mogę narzekać, w końcu dostałam go za darmo…
Nivea Visage, delikatny płyn do demakijażu oczu, wszystkie typy cery


Cena tego produktu to dokładnie: 12,19zł (125ml). Kosmetyk działa bardzo podobnie do płynu Cils. Kilka razy trzeba przetrzeć oczy wacikiem. Zapach ładny, ale bardzo mocny, chyba nawet zbyt intensywny. Z pewnością będę go kupować od czasu do czasu, ze względu na cenę i uzależnienie od kosmetyków Nivea. 

wtorek, 6 grudnia 2011

KoraLOVE

Za oknami coraz gorsza pogoda, szaro i ponuro, a mnie się zebrało na makijaże w kolorach typowo letnich (odrobina szaleństwa – najważniejsze, to wiedzieć jak poprawić sobie humor). W te wakacje oszalałam na punkcie koralu, który stał się niesamowicie modny, zaczynając od ubrań w tym kolorze, po delikatniejsze akcenty np. lakiery do paznokci. Jednak moje serce zdobyły szminki w tym kolorze. Był to mój ulubiony, wakacyjny „dodatek” do stroju. Nawet teraz - zimą, zawsze noszę je ze sobą w torbie.  

Oto moje 3 najlepsze wakacyjne zdobycze:



Inglot / Pomadka do ust (401)
 Kolor jest prześliczny (osobiście mój ulubiony, lekko pomarańczowy), ale szminka jest matowa i ciężko nią pomalować usta, gdyż się kruszy. Po pomalowaniu ciężko ją zetrzeć. Jeśli mamy popękane usta, z pewnością będzie to widoczne po ich pomalowaniu. Dla lepszego efektu, lepiej nałożyć jeszcze błyszczyk. Cena: 20zł.
  Rimmel Lasting Finish (214) Firecracker
Kremowa, delikatna, dobrze się rozprowadza, bez brokatu. Wytrzymuje na ustach tak długo, jak inne szminki, nie oczekujcie cudów. Łatwo dostępna i w dobrej cenie 17zł (obecnie w promocji w Rossmannie 12,69zł).
Gosh Velvet Touch Lipstick (145) Shocking Coral
Szminka miękka i łatwo się jej używa. Intensywny kolor, bez drobinek brokatu. Duży plus za eleganckie opakowanie :D  Cena to ok. 24 zł (z tego co pamiętam). 

Od lewej: 1: Inglot 401, 2: Rimmel Fireckacker, 3: Gosh Shocking Coral

środa, 30 listopada 2011

Magiczny proszek – got2b Powder’ful

Proszek do stylizacji włosów już jakiś czas temu ukazał się w sklepach. Jak tylko zobaczyłam go w sklepie, kupiłam ten magiczny puder, który unosi włosy i utrwala fryzurę. Kosmetyk posiadam już od długiego czasu. Ostatnio, dzięki imprezom z moimi przyjaciółkami powrócił do moich łask. 


Produkt ma wiele zalet, ale ma też kilka minusów. Opakowanie może wydawać się małe (przypomina mi wyrośniętą solniczkę), ale wystarcza na długi czas. Kiedy wzięłam go po raz pierwszy do ręki, myślałam, że pudełko jest puste, gdyż produkt jest bardzo lekki!
Jest dość wygodny w użyciu: można stosować go na 2 sposoby. 
Sypać bezpośrednio na głowę, tuż przy nasadzie włosa, albo nasypać na dłonie, rozetrzeć i stylizować włosy palcami. 


Zalety:
- unosi włosy od nasady, zwiększa ich objętość
- utrwala fryzurę na długi czas
- jeśli fryzura „opadnie” wystarczy przeczesać ją palcami, żeby odzyskała wcześniejszy wygląd
- nie zostawia białych śladów, delikatnie matowi włosy
- łatwy w użyciu
- małe opakowanie, które można wrzucić do torebki i zabrać na imprezę
Wady:
- włosy są bardzo sztywne i „klejące”, podobnie jak po użyciu lakieru do włosów
- włosy mogą się nieco elektryzować
-  ciężko zmyć go z włosów, nawet po umyciu głowy włosy przez pewien czas pozostają sztywne

Nie polecam go osobom, o ciężkich, długich włosach (można nie uzyskać pożądanego efektu), ale do włosów cieniowanych, czy fryzur z grzywką nadaje się świetnie. 

wtorek, 8 listopada 2011

Jelly Pong Pong

Marka kosmetyków nie była mi w ogóle znana. Gdy na nie trafiłam, skusiłam się na ich kupno ze względu na nazwę i piękne, kolorowe - cukierkowe opakowania. Wszystkiego trzeba spróbować! Kosmetyki zakupiłam na stronie: www.igruszka.pl (znaleźć można tam również kosmetyki firm takich jak: Artdeco, Gosh, IsaDora, Pupa, Revlon).
Ciężko było się zdecydować, co wybrać, a z czego zrezygnować, najchętniej kupiłabym i przetestowała wszystko!



Jelly Pong Pong Cheek Puff – róż do policzków

Na początku musiałam się przyzwyczaić do jego konsystencji (raczej używam różów w kamieniu). Bardzo gęsty, o intensywnym kolorze – według mnie, ciężko się go rozprowadza. Nie ma innych wersji kolorystycznych do wyboru. Pozostawia ładny i delikatny efekt, nie jest matowy - lekko połyskuje. Bardzo długo utrzymuje się na policzkach… i oczywiście opakowanie z kurczakiem – bezcenne :D

 39.90zł
 


Jelly Pong Pong Omnibronze – bronzer

Chyba najlepszy produkt z wymienionych. Używam go już bardzo długo, a wygląda jak nowy! Nie kruszy się, ani nie obsypuje, więc zużycie jest bardzo małe. Śliczny naturalny, matowy kolor, bez żadnych drobinek. Przez użytkowanie starły się jedynie napisy na pudełeczku. Dodatkowym plusem jest jego śliczne opakowanie – futerał, które można wykorzystać potem do innych kosmetyków. W zestawie załączony jest również mały pędzelek. 

79.90zł
 


  Jelly Pong Pong Gloss Bonbon – błyszczyk i róż do policzków, 2 w 1

 Ten kosmetyk bardzo mnie rozczarował. Jego cena nie jest wysoka (produkt aktualnie w promocji), ale i tak nie warto inwestować w ten kosmetyk. Dostępnych jest kilka wariantów kolorystycznych. Ja wybrałam ROYAL PRALINE.    
Błyszczyk – ok. Delikatny, połyskujący kolor z malutkimi drobinkami, może wykorzystam. 
Róż do policzków – tragedia. Kolor jest strasznie ciemny, wręcz brązowy! Bardzo płynna konsystencja. A do tego ten zapach! Przypuszczam, że miał pachnieć słodko – jak cukierek, a pachnie sztucznie i chemicznie. Do tego kosmetyk jest malutki, wygląda jak jakaś mini wersja (5,5g produktu).  Niestety nie mogę polecić ;/

9.90zł (na górze zwykły balsam do ust dla porównania wielkości produktów)
(róż i błyszczyk)

wtorek, 18 października 2011

Szminki Rimmel Hydra Renew


Podczas jednych z moich „dni zakupowych” zatrzymałam się jak zwykle w Superpharm. Miałam kupić kilka brakujących rzeczy, ale przy okazji nie odmówiłam sobie przyjemności oglądania innych dostępnych kosmetyków. Na stoisku Rimmel’a  moją uwagę przyciągnęły szminki HYDRA RENEW. 
Kolor „nude” już jakiś czas temu stał się niesamowicie modny, a ja nigdy nie miałam szminki w takim odcieniu, zaczęłam swoje poszukiwania.   
Oto co wybrałam:
 Rimmel Hydra Renew, kolor: Nude Delight (700)
Na następnych zakupach zdecydowałam się kupić kolejną, tym razem wybrałam kolor różowy.
Szminka zawiera kolagen i witaminy. Jej zadaniem jest nie tylko nadanie koloru ustom, ale także ich nawilżenie (na pewno przyda się zimą). Fajna kremowa konsystencja, łatwo rozprowadza się na ustach i ślicznie pachnie! Jej trwałość może nie powala, ale jest zadowalająca, a usta są nawilżone.


Rimmel Hydra Renew, kolor: Vintage Pink (180)
Zastanawiałam się także nad kolorem „Latino”, ale zawierał on srebrne brokatowe drobinki, których nienawidzę, bo zawsze lądują nie tam, gdzie trzeba (obierają sobie szerszy cel – całą twarz). 
Zastanawiam się nad kupnem kolejnej z tej serii…




czwartek, 13 października 2011

JOHN FRIEDA: Root Awakening


Słyszałam wiele dobrych opinii na temat tego szamponu, ale miałam problem z jego kupnem. Wydaje mi się, iż nie jest on jeszcze dostępny w Polsce, ale można go „dorwać” np. na Allegro, cena 30-40zł.
Produkt zawiera naturalny eukaliptus, a po użyciu go włosy mają być mocniejsze, bardziej błyszczące i 3 x zdrowsze.
Ponieważ te wakacje spędziłam za granicą, udało mi się go w końcu namierzyć (koszt ok. 8 € za 250ml), a z radości kupiłam także odżywkę– cena taka sama. 


 Nie wiem, jakim cudem nabyłam szampon przeznaczony do włosów normalnych, a odżywkę do suchych. Z wrażenia nie zwróciłam na to uwagi (wolałabym wersję do włosów suchych).

Szampon i odżywkę używam już od paru tygodni i faktycznie widzę efekty. Włosy ładnie się układają są gładkie i lśniące. Wydaje mi się, że o wiele łatwiej jest je modelować podczas suszenia i mniej się puszą. Szampon jest przezroczysty, bardzo gęsty i świetnie się pieni. Według mnie, podczas mycia włosów zużywam mniejszą ilość tego szamponu, niż innych.

Z odżywką do włosów jest jeden problem. Zużywam jej dość dużą ilość, gdyż nakładam ją na całą długość włosów (celem ROOT AWAKENING jest zdrowy wygląd włosów, od cebulek po same końce). Inne odżywki używałam wyłącznie na końcówki, aby wyglądały zdrowo. Na szczęście nie używam jej po każdym myciu włosów, tylko raz w tygodniu.
Nie przepadam także za zapachem tych produktów, chociaż wielu osobom się on bardzo podoba. Faktycznie jest świeży – typowo ziołowy, czuć eukaliptus i miętę (w mięcie niestety nie gustuję). Natomiast bardzo podoba mi się opakowanie produktu, gdyż jest w wygodnych i łatwych w użyciu tubkach, a nie plastikowych butelkach, gdzie zawsze coś utkwi na dnie. Ogólnie, wrażenie jakie zrobił na mnie szampon jest bardzo dobre, poprawia kondycję włosów i z pewnością zakupię go raz jeszcze, a miętę… jakoś przeżyję.

piątek, 7 października 2011

Jak zrobić Ombre Hair?

Wczoraj dzwoniłam do mojej fryzjerki, a ponieważ nie miała czasu (zajęty grafik przez najbliższe 2 tygodnie) postanowiłam sama ufarbować włosy tą metodą. Na początku miałam trochę obaw, nie tylko o kolor, który uzyskam, ale także o kondycje moich włosów. ‘Ombre Hair’ niesamowicie niszczy końcówki włosów, których stan (niestety) i tak jest zawsze wątpliwy.
Z samego rana wybrałam się do Rossmana, aby kupić rozjaśniacz. Zwykła farba nie rozjaśni wystarczająco koloru włosów, a moje włosy są raczej ciemne.


Farba, na którą się zdecydowałam: 

 L'OREAL Excellence creme (superjasny blond naturalny): 32,99zł

Po otworzeniu kartonika w zestawie było dużo pojemniczków, końcówka z ząbkami i instrukcja.
Końcówki z ząbkami nie używałam, gdyż farbę „wgniatałam” ręcznie we włosy. Także po nałożeniu farby nie rozczesywałam włosów grzebieniem,  tylko palcami.  Chciałam uzyskać jak najbardziej naturalny/nierówny efekt. Włosy farbowałam 4 razy (tak, jak podano w załączonej instrukcji), za każdym razem na innej wysokości: coraz niżej - bliżej końcówek.


 1 farbowanie: podzieliłam włosy na 4 części i nałożyłam farbę na poszczególne pasma od połowy długości włosów. Zostawiłam na 20  min. Po tym czasie normalnie umyłam włosy i wysuszyłam, jak co dzień. Efekt nie był zadowalający, kolor włosów prawie w ogóle się nie zmienił, przybrał tylko taki różowawo-pomarańczony połysk.

2 farbowanie: zaczęłam mniej – więcej od tej samej wysokości. Tym razem farbę nałożyłam na czas 30 minut. Ponownie umyłam włosy. Efekt był – włosy przybrały kolor średni brąz. Pół sukcesu.

3 farbowanie: Farbę nałożyłam na końcówki włosów, pozostawiłam na 30min.  ->  4 farbowanie, tak samo. 

Końcowy efekt w zupełności mnie zadowala! Może nie udało mi się rozjaśnić włosów do koloru blond, ale różnica jest duża.
Końcówki włosów są bardzo zniszczone. Nałożyłam dołączoną do zestawu odżywkę na 10min. po czym dokładnie spłukałam (producent farby zaleca nałożenie odżywki na 2 min.). Po wysuszeniu włosów końcówki nasmarowałam jedwabiem. 

 

czwartek, 6 października 2011

Ja i szary kot

Długo zastanawiałam się, czy założyć własnego bloga, czy też nie…  Przez kilka lat, śledziłam blogi innych wspaniałych dziewczyn, co sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Po długich namyśleniach i planowaniu w końcu mi się to udało (oczywiście z OGROMNĄ pomocą, bez której nie dałabym rady).

Co na blogu?

 
Znajdziecie tutaj recenzje kosmetyków (największa obsesja na punkcie pielęgnacji włosów), porady oraz  news’y ze świata mody. Z góry zaznaczam, iż nie jestem żadną profesjonalną stylistką, ani fryzjerką. Wszystkie rzeczy, które tutaj powypisuję, to wyłącznie moje osobiste opinie i doświadczenia.